+48 501 211 352
kontakt@magdalewandowska.pl

W poszukiwaniu magicznej pigułki na schudnięcie…

Diety, jadłospisy, suplementy, magiczne rytuały oczyszczające, posty …

Przemysł kręci się wokół odchudzania.

A osoby, które mają problem z wagą wciąż szukają tego jednego magicznego rozwiązania, które sprawi, że waga ni stąd ni zowąd spadnie 10, 20 czy 50 kg w ciągu miesiąca. Kupują kolejne jadłospisy, programy, kursy, książki, chodzą na zabiegi, licząc, że tak zainwestowane pieniądze przełożą się na wynik. I kolejny raz doświadczają rozczarowania.

Przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach do „magicznej pigułki” (boli głowa, łykam proszek i przestaje), przyzwyczailiśmy się do natychmiastowej gratyfikacji: czegokolwiek potrzebujemy – informacja, produkt, usługa – wszystko jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę internetową. Tak samo myślimy, że zadziała magiczna kuracja odchudzająca, im bardziej jest „oczyszczająca, szybka i skuteczna jak żadna inna”, tym łatwiej łykamy przynętę.

Tylko suplement, książka, jadłospis, wizyta u dietetyka, post, nawet operacja zmniejszająca żołądek, same z siebie nie doprowadzą do utraty wagi. Jeśli ciało z jakiegoś powodu nadwagi potrzebuje (pisałam o tym w poprzednich postach), to żadne z tych rozwiązań nie zadziała.

Na to jak wyglądamy, ile ważymy, jak się czujemy, nie wpłynie 10-dniowa kuracja, na to ma wpływ każdy dzien, i każda noc. Każdy oddech, każda przeżyta emocja, każdy zjedzony posiłek, każda przespana noc, każda aktywność fizyczna, każda rozmowa z bliską osobą.

Całość, nasz styl życia. Kropka.

Słowo dieta, tak źle kojarzone przez większość osób, a przez niektórych wręcz znienawidzone, pochodzi z języka starogreckiego, oznaczało właśnie „styl życia”, potem dopiero zawęziło swoje znaczenie do stylu odżywiania, by w ostatnich latach kojarzyć się głównie z restrykcjami w obszarze odżywiania. Tylko nasza podświadomość jest trochę jak małe dziecko, im bardziej mu czegoś nie wolno, tym bardziej tego chce.

Metody, które od prawie dwóch lat proponuję na kursie „Zdrowsza i szczupła Ja” nie są magiczną pigułką. Są zestawem narzędzi i praktyk do wprowadzenia na co dzień, nie tylko na 3 tygodnie, gdy trwa kurs. Są też wynikiem wielu lat moich poszukiwań „metody na schudnięcie”. Są proste i tańsze niż „magiczne pigułki” – poranne kilkuminutowe ćwiczenia oddechowe, wieczorna kilkuminutowa medytacja, techniki które pomagają przywrócić ciało i umysł do równowagi, zauważyć swoje emocje, zaopiekować się sobą, ale też z łatwością wieczorem zasnąć (bez, co się często zdarza po stresującym dniu, gonitwy myśli w głowie, która zaśniecie uniemożliwia).

Do tego dochodzą proste posiłki gotowane w domu i jedzone zgodnie z zasadą sezonowości (o sezonowości zrobię kolejny post, bo jak widzę na instagramie kolejny post proponujący w grudniu czy styczniu szpinak z pomidorem to aż mi się włos jeży na głowie).

Ale to wszystko wymaga uważności i zadbania o siebie – bo, wiadomo, nikt o nas nie zadba, jeśli nie zrobimy tego sami.

Jeśli pamiętasz swój ostatni lot samolotem, to stewardessa informując o procedurze zakładania maseczek z tlenem, mówiła, że jeśli matka podróżuje z dzieckiem, to najpierw ma założyć maseczkę sobie, a dopiero potem dziecku (ponieważ w odwrotnej kolejności nie pomoże ani sobie ani dziecku). I to jest piękna metafora zadbania o siebie, szczególnie jeśli do tej pory dbaliśmy o wszystkich dookoła (dzieci, partner, praca). Oni wszyscy będą zadbani i szczęśliwi, gdy my same zadbamy o siebie i będziemy szczęśliwe. A mam wrażenie, że większość kobiet dba o wszystkich dokoła, ich potrzeby, ich posiłki, ich emocje i rozwój, zapominając o sobie całkowicie.

Magiczna pigułka nie rozwiąże też emocjonalnej przyczyny nadwagi. O byciu niewystarczająco dobrą jako przyczynie nadwagi, o molestowaniu seskualnym, o zajadaniu emocji, pisałam w ostatnich postach.

Podsumowując, nie istnieje magiczna pigułka, magiczny zabieg medyczny ani rytuał szamański. Ciało dąży do równowagi, a optymalna waga jest jednym z parametrów gwarantujących zdrowe funkcjonowanie na co dzień (poziom cukru i cholesterolu są w normie, ciśnienie optymalne, stawy nie są obciążone itd itd).

Można powiedzieć, że nasz organizm marzy o tym, by BMI było w normie;-)

Dajmy mu więc codziennie godzinę (pół godziny na poranne i wieczorne techniki relaksacyjne i pół godziny na przygotowanie posiłków) i efekt przerośnie najśmielsze oczekiwania. Ale bez tej godziny dla siebie nic się nie zadzieje. I to jest przyjemna godzina, bo nie polega na restrykcjach, na odmawianiu sobie, polega na dawaniu sobie z miłością tego, co najlepsze – uwagi i szacunku, i pożywienia (pokarmu, który ciało odżywia, nie zaśmieca).