+48 501 211 352
kontakt@magdalewandowska.pl

Gdy jedzenie jest substytutem miłości, czułości i poczucia bezpieczeństwa

Czasami czujemy głód nie dlatego, że nasze ciało potrzebuje kolejnej porcji energii i substancji odżywczych….

Nasze pierwsze skojarzenie przeżywanych emocji ze smakiem tego co jemy, następuje w momencie spożywania naszego pierwszego w życiu posiłku. W ramionach mamy, otuleni jej ciepłem i miłością, jemy nasze pierwsze w życiu śniadanie, obiad lub kolację – mleko z piersi (lub mleko zastępcze z butelki, ale wciąż w ramionach mamy). A potem to skojarzenie tylko utrwala się w naszej podświadomości przez kolejne miesiące czułości i bliskości. Mleko to białka i tłuszcz, ale też cukier mleczny – laktoza. Smak tej mieszanki tłustego i słodkiego, kremowa tekstura, zapisuje się w naszej podświadomości razem z tym czego doświadczamy podczas karmienia – miłość bliskość, czułość, bezpieczeństwo, bycie dla kogoś najważniejszym…

Mija 20, 30, 50, a nawet więcej lat, w naszym życiu przydarza się coś bolesnego – rozstanie z partnerem, utrata pracy, śmierć bliskiej osoby, i wtedy bezwiednie, podświadomie, automatycznie, sami dajemy sobie 👉miłość, bliskość, czułość i poczucie bezpieczeństwa jedząc to, co słodkie i tłuste jednocześnie, to co mleczne i kremowe.

A co to są za pokarmy?

Lista jest długa: ciastka z kremem, lody, czekoladki, ale też sery czy bułeczki z masłem albo pizza a ciągnącym się serem. Mam wrażenie, że to jest juz motyw filmowo-serialowy, gdy kobieta po rozstaniu z partnerem wyciąga z zamrażarki lody, które zjada prosto z pudełka. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie wyciąga z lodówki brokuła czy innego warzywa. Właściwie nie znam żadnej osoby, która by w trudnych emocjach sięgała po warzywa na parze lub pieczoną rybę.

Robimy to niejako automatycznie, tak jak byśmy sięgali po tabletkę przeciwbólową. Nawet gdy już mamy problem z wagą i jesteśmy na diecie, i mamy drogi jadłospis rozpisany przez najlepszego dietetyka w okolicy, to w takim momencie – emocjonalnego bólu – to wszystko jest bez znaczenia. Potrzebujemy ukojenia, potrzebujemy ciepła i czułości, i poczucia bezpieczeństwa.

Pamiętam jak sama, po śmierci bliskiej osoby, przez kilka miesięcy jadłam tylko zamawianą na wynos pizzę, na obiad i na kolację. Mając całą swoją wiedzę o zdrowym odżywianiu(!). Moja waga szła w górę, a ja nie przestawałam. Ktoś z boku mógłby wtedy pomyśleć: „Boże, jaka głupia, jest dietetykiem a je takie rzeczy, jakby nie mogła się powstrzymać. „

Nie mogła, o to właśnie chodzi.

Jesteśmy ludźmi – jesteśmy emocjonalni i nieracjonalni, to też potwierdzają badania naukowe. Nie jesteśmy maszynkami w laboratorium, do których się dorzuca i spala kolejne kcal. A współczesna dietetyka tak nas traktuje. Niby już jest dział psychodietetyki, i niby już coś tam wiemy o emocjach i ich zajadaniu, ale wciąż dietetycy trąbią, że ok – sen, emocje, terapia, bla bla bla – owszem są ważne, a najważniejszy, gdy chcemy schudnąć, jest ujemny bilans kaloryczny.

Otóż nie!

Najważniejsze jest zająć się swoimi emocjami, swoim ciałem. Zaopiekować się sobą. Pójść na terapię, zacząć medytować, praktykować ćwiczenia oddechowe. Zaopiekowane ciało samo podpowie ile kcal potrzebuje.

Zatrzymanie, świadomy oddech, praktykowane regularnie, pomagają dostrzec swoje ciało, zauważyć momenty gdy jemy nie z głodu, nie z potrzeby kolejnej porcji energii, ale z by ukoić emocje. Pomagaja też przywrócić do równowagi rozregulowany układ nerwowy.

Układ nerwowy połączony jest zarówno z pokarmowym, jak i hormonalnym, więc nie ma możliwości schudnięcia, gdy dietą „dowalamy ” sobie kolejny stresor. Tak! Stresorem, bardzo silnym, jest przymus jedzenia 5 małych posiłków, i wiedzą to wszystkie osoby, które kiedykolwiek były na diecie. Nie znam żadnej osoby, która nigdy nie miała problemów z wagą, która by jadła 5 małych posiłków i liczyła kcal. Nasi dziadkowie i pradziadkowie też tak nie jedli.

Nasze ciało jest mądre i poprzez uczucie głodu i sytości, reguluje ilość spożywanych kcal. Oczywiście, obecny dostęp do żywności przetworzonej i brak edukacji żywieniowej, mogą się przyczynić do tego, że ktoś ma problem z wagą, tylko z tego powodu tego, że je niezdrową, przetworzoną żywność.. Ale jest to niewielki procent osób.

Zazwyczaj, gdy mamy problem z jedzeniem, to w ogóle nie chodzi o jedzenie.

I pisałam też o tym w poprzednich postach – o molestowaniu seksualnym i o byciu niewystarczająco dobrą. A w kolejnym poście poruszę temat snu – jeden z najbardziej przeoczonych, a kluczowych jeśli chodzi o zdrowie, szczupłą sylwetkę i ogólny dobrostan.